Dopiero niedawno dowiedziałam się, że ten kapelusz ma swoją nazwę.
Trilby - tak się podobno nazywa.
Do tej pory był dla mnie po prostu kapeluszem którynajbardziejtypowomęskiprzypomina.
Człowiek jednak uczy się przez całe życie...
Już kiedyś pokazywałam Wam ten kapelusz na blogu - w ubiegłym roku, w tym poście.
Pamiętacie go?
Zdjęcia do niego zrobiła mi Paula z bloga Moda i Takie Tam.
Potem jednak rzadko go zakładałam (nigdy też więcej tu się nie pojawił), bo coś mi w nim nie leżało.
Teraz wiem co!
On nie wygląda zbyt fajnie, kiedy ma się długie włosy!
Najlepiej chyba prezentuje się na posiadaczce włosów półdługich, do ramion.
Nigdy bym na to nie wpadła (a kapelusz pewnie kurzyłby się, biedny, na szafce - albo żarłyby go mole), gdyby nie fakt, że w ubiegłym tygodniu wybrałam się do fryzjerki podciąć włosy.
Miało być bezboleśnie.
Ona pyta: Ile tniemy?
Ja na to: Tak trochę, o, tyle - do nasady piersi.
Cóż... Wychodzi na to, Moje Miłe, że cycki wyrastają mi z obojczyka...
Byłam zła jak nie wiem i miałam ochotę spędzić najbliższe dwa miesiące z papierową torbą na głowie, więc żeby czasem w przypływie złości nie rozwalić czegoś albo nie dostać histerii, to po powrocie domu postanowiłam wziąć się za coś pożytecznego w celu rozładowania negatywnych emocji.
Wybrałam sprzątanie.
Sprzątając pokój służący mi za garderobę poukładałam trochę wszystkie te moje czapki, berety i kapelusze i tak znalazłam ten - na samym dnie moich kapeluszy sterty.
Trochę się zdziwiłam, nie powiem, bo nieco o nim zapomniałam.
Od niechcenia założyłam go na głowę i uśmiechnęłam się szeroko.
No, jest jakiś pożytek z tego schrzanionego podcinania końcówek - kapelusz przestanie się marnować!
Tak więc - niejako z musu - macie Mar w nowym-starym kapeluszu.
Zawsze to jakaś odmiana ;)
Nie kapelusz jednak jest głównym bohaterem tego posta, a cudny bordowy włochacz projektu przemiłej Justyny - założycielki i projektantki polskiej marki nun.mi.
Z Justyną i z jej marką zetknęłam się po raz pierwszy w kwietniu ubiegłego roku, podczas imprezy Tango Fashion Night (o której pisałam dla Was na łamach portalu Modaland).
Jedną z atrakcji tamtego wieczoru były pokazy mody działających na terenie województwa łódzkiego projektantów i firm odzieżowych.
Zaproszone na wydarzenie blogerki otrzymały od organizatorów drobne upominki - ja w swojej paczce znalazłam między innymi czapkę nun.mi właśnie ;)
Bardzo spodobały mi się projekty Justyny, zaczęłam więc śledzić jej dokonania na profilach w mediach społecznościowych.
Potem wpadłyśmy na siebie (przypadkiem - ja wychodzę na miasto raz na ruski rok, serio) w jednej z łódzkich knajp, pogadałyśmy chwilę i doszłyśmy do wniosku, że fajnie byłoby zrobić coś razem.
Jestem zabieganą istotą, więc zdążyłam o tej rozmowie nieco już zapomnieć, aż któregoś listopadowego popołudnia Justyna napisała do mnie z zapytaniem, czy nie spodobałby mi się czasem ten włochacz...
No jakże mógłby mi się nie spodobać?
Puchaty, z frędzlami i w takim ładnym kolorze?
Kochana Justyna! Wiedziała, że będę zachwycona ;)
Włochacz jest przepiękny - cieplutki, miły w dotyku i bardzo uniwersalny: dobrze wygląda zarówno zarzucony na golf albo inny sweterek, jak i na koszulę.
Poza tym Justyna dorzuciła mi do niego pewien gratis - ocieplacze na ręce, które ja wykorzystuję po prostu jako rękawy.
Tak - oryginalnie narzutka ma krótki rękawek.
Musicie przyznać, że to fajne i dość niespotykane rozwiązanie.
Ja jestem tymi ocieplaczami oczarowana!
A, prawie bym zapomniała - mam nową torebkę.
Torebka idealnie wpisuje się w moją filozofię robienia zakupów odzieżowych: jak jakiś model/fason/krój mi odpowiada, to kopiuję go przy kolejnych zakupach, bo po co zmieniać coś, co jest dobre?
Torebka jest miniaturką mojej ukochanej listonoszki, którą na pewno dobrze kojarzycie z postów dodawanych przeze mnie na przestrzeni dwóch minionych lat.
Też jest z H&M'u, jest tylko nieco mniejsza od tamtej.
No i ma frędzel ;)
Listonoszki to zdecydowanie aktualnie mój ulubiony model torebek!
Gdzie te czasy, gdy kochałam ogromne worki bez dna? ;P
Kapelusz trilby - Stradivarius
Włochaty szalik - H&M
Koszula - Vero Moda
Włochata narzutka z frędzlami - nun.mi
Ocieplacze na ręce - nun.mi
Listonoszka z frędzlem - H&M
Skórzane rękawiczki - no name
Spodnie rurki - H&M
Oksfordki - Even&Odd (Zalando)
Bardzo się cieszę, że pogoda w Łodzi w ostatnim czasie jednak nieco się poprawiła i zamiast robić dla Was zdjęcia w nausznikach (takie wieeeelkie mam! od Lecha dostałam!) mogliśmy obfotografować włochacza i jeszcze przez chwilę pozostać w klimacie jesieni, a nie zimy.
Nie jest to już co prawda ta najpiękniejsza, złota jesień (wszystkie te kolorowe liście na drzewach szlag trafił), ale nie jest jeszcze źle.
Kocham zdjęcia w plenerze (w przestrzeni miejskiej jakoś nie widzi mi się połowa moich zestawów - no nie wiem czemu, jakoś tak...), więc póki aura będzie na to pozwalać, to zamierzam je uskuteczniać ;P
Niestety - okazji ku temu nie będzie już chyba wiele.
Jesieni wystarczyło nam jeszcze na weekend dopiero co zakończony - od dzisiejszego poranka cała Łódź ponownie zasypana została śniegiem :/
ODWIEDŹCIE MNIE NA:
FACEBOOKU
INSTAGRAMIE
Życzę Wam miłego tygodnia!
Ściskam - Wasza Mar!
Potem jednak rzadko go zakładałam (nigdy też więcej tu się nie pojawił), bo coś mi w nim nie leżało.
Teraz wiem co!
On nie wygląda zbyt fajnie, kiedy ma się długie włosy!
Najlepiej chyba prezentuje się na posiadaczce włosów półdługich, do ramion.
Nigdy bym na to nie wpadła (a kapelusz pewnie kurzyłby się, biedny, na szafce - albo żarłyby go mole), gdyby nie fakt, że w ubiegłym tygodniu wybrałam się do fryzjerki podciąć włosy.
Miało być bezboleśnie.
Ona pyta: Ile tniemy?
Ja na to: Tak trochę, o, tyle - do nasady piersi.
Cóż... Wychodzi na to, Moje Miłe, że cycki wyrastają mi z obojczyka...
Byłam zła jak nie wiem i miałam ochotę spędzić najbliższe dwa miesiące z papierową torbą na głowie, więc żeby czasem w przypływie złości nie rozwalić czegoś albo nie dostać histerii, to po powrocie domu postanowiłam wziąć się za coś pożytecznego w celu rozładowania negatywnych emocji.
Wybrałam sprzątanie.
Sprzątając pokój służący mi za garderobę poukładałam trochę wszystkie te moje czapki, berety i kapelusze i tak znalazłam ten - na samym dnie moich kapeluszy sterty.
Trochę się zdziwiłam, nie powiem, bo nieco o nim zapomniałam.
Od niechcenia założyłam go na głowę i uśmiechnęłam się szeroko.
No, jest jakiś pożytek z tego schrzanionego podcinania końcówek - kapelusz przestanie się marnować!
Tak więc - niejako z musu - macie Mar w nowym-starym kapeluszu.
Zawsze to jakaś odmiana ;)
Nie kapelusz jednak jest głównym bohaterem tego posta, a cudny bordowy włochacz projektu przemiłej Justyny - założycielki i projektantki polskiej marki nun.mi.
Z Justyną i z jej marką zetknęłam się po raz pierwszy w kwietniu ubiegłego roku, podczas imprezy Tango Fashion Night (o której pisałam dla Was na łamach portalu Modaland).
Jedną z atrakcji tamtego wieczoru były pokazy mody działających na terenie województwa łódzkiego projektantów i firm odzieżowych.
Zaproszone na wydarzenie blogerki otrzymały od organizatorów drobne upominki - ja w swojej paczce znalazłam między innymi czapkę nun.mi właśnie ;)
Bardzo spodobały mi się projekty Justyny, zaczęłam więc śledzić jej dokonania na profilach w mediach społecznościowych.
Potem wpadłyśmy na siebie (przypadkiem - ja wychodzę na miasto raz na ruski rok, serio) w jednej z łódzkich knajp, pogadałyśmy chwilę i doszłyśmy do wniosku, że fajnie byłoby zrobić coś razem.
Jestem zabieganą istotą, więc zdążyłam o tej rozmowie nieco już zapomnieć, aż któregoś listopadowego popołudnia Justyna napisała do mnie z zapytaniem, czy nie spodobałby mi się czasem ten włochacz...
No jakże mógłby mi się nie spodobać?
Puchaty, z frędzlami i w takim ładnym kolorze?
Kochana Justyna! Wiedziała, że będę zachwycona ;)
Włochacz jest przepiękny - cieplutki, miły w dotyku i bardzo uniwersalny: dobrze wygląda zarówno zarzucony na golf albo inny sweterek, jak i na koszulę.
Poza tym Justyna dorzuciła mi do niego pewien gratis - ocieplacze na ręce, które ja wykorzystuję po prostu jako rękawy.
Tak - oryginalnie narzutka ma krótki rękawek.
Musicie przyznać, że to fajne i dość niespotykane rozwiązanie.
Ja jestem tymi ocieplaczami oczarowana!
A, prawie bym zapomniała - mam nową torebkę.
Torebka idealnie wpisuje się w moją filozofię robienia zakupów odzieżowych: jak jakiś model/fason/krój mi odpowiada, to kopiuję go przy kolejnych zakupach, bo po co zmieniać coś, co jest dobre?
Torebka jest miniaturką mojej ukochanej listonoszki, którą na pewno dobrze kojarzycie z postów dodawanych przeze mnie na przestrzeni dwóch minionych lat.
Też jest z H&M'u, jest tylko nieco mniejsza od tamtej.
No i ma frędzel ;)
Listonoszki to zdecydowanie aktualnie mój ulubiony model torebek!
Gdzie te czasy, gdy kochałam ogromne worki bez dna? ;P
Kapelusz trilby - Stradivarius
Włochaty szalik - H&M
Koszula - Vero Moda
Włochata narzutka z frędzlami - nun.mi
Ocieplacze na ręce - nun.mi
Listonoszka z frędzlem - H&M
Skórzane rękawiczki - no name
Spodnie rurki - H&M
Oksfordki - Even&Odd (Zalando)
Bardzo się cieszę, że pogoda w Łodzi w ostatnim czasie jednak nieco się poprawiła i zamiast robić dla Was zdjęcia w nausznikach (takie wieeeelkie mam! od Lecha dostałam!) mogliśmy obfotografować włochacza i jeszcze przez chwilę pozostać w klimacie jesieni, a nie zimy.
Nie jest to już co prawda ta najpiękniejsza, złota jesień (wszystkie te kolorowe liście na drzewach szlag trafił), ale nie jest jeszcze źle.
Kocham zdjęcia w plenerze (w przestrzeni miejskiej jakoś nie widzi mi się połowa moich zestawów - no nie wiem czemu, jakoś tak...), więc póki aura będzie na to pozwalać, to zamierzam je uskuteczniać ;P
Niestety - okazji ku temu nie będzie już chyba wiele.
Jesieni wystarczyło nam jeszcze na weekend dopiero co zakończony - od dzisiejszego poranka cała Łódź ponownie zasypana została śniegiem :/
ODWIEDŹCIE MNIE NA:
FACEBOOKU
INSTAGRAMIE
Życzę Wam miłego tygodnia!
Ściskam - Wasza Mar!